Wrocławska inscenizacja zawiera ironiczny, niekiedy pamfletowy obraz środowiska twórców, polityków, inteligencji w ogóle Dyrektora teatru rodem z kabaretu, zawistne, rywalizujące ze sobą z wyrafinowaniem aktorki, pseudointeligentni dygnitarze partyjni. Jest to wprawdzie obraz satyryczny i groteskowy, ale niezwykle sugestywny. Zdaniem Kazimierza Brauna scena w teatrze nadaje cudzysłów, dystans i ironię uzyskuje się tylko pozostając na scenie. Kiedy aktorzy wychodzą poza nią (jak bywało we wcześniejszych spektaklach w reżyserii Brauna), automatycznie identyfikują się z widzami. W wypadku "Miazgi" ów dystans miał służyć przesłaniu dzieła, które było adresowane do ludzi tworzących kulturę i sztukę, zajmujących się polityką. Skąpe oklaski, i chłodne przyjęcie podczas premiery można tłumaczyć tym, że człowiek nie lubi oglądać w lustrze swoich wad i złych stron.
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza" nr 144