Dawno już stwierdzono, że w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego każdy może znaleźć dla siebie to, co zechce. Tragedię lub komedię, rozpacz czy nadzielę. Ale ta dowolność interpretacji jest jednak bardzo względna. Szczęśliwe są te epoki, które mogą wybierać. Nie wydaje się, by nam to było dane. Nie jestem też pewna, czy decydując o włączeniu do kanonu klasyki telewizyjnego teatru spektaklu Jana Kulczyńskiego oraz kierując go teraz właśnie do powtórnej emisji na małym ekranie, zdawano sobie sprawę, jak niesłychanie ostre, aktualne, pulsujące prawdą życia stanie się dziś to widowisko. Każdy widzi w "Weselu" to, co chce w nim zobaczyć. Cóż, dziś trudno w nim nie zobaczyć rozprawy nie tyle o narodowych mrzonkach, jak to w swoim czasie ironicznie określano, co o narodowej rzeczywistości. Na weselu poety Lucjana Rydla z gospodarską córką z podkrakowskiej wsi zebrali się przedstawiciele stanów, którym dotychczas najtrud
Tytuł oryginalny
Zwierciadło narodowej duszy
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran nr 39