"Wieczór kawalerski" w reż. Janusza Szydłowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.
Na scenie królują łóżko z atłasową pościelą i drzwi, w liczbie wskazującej na to, że odegrają ważną rolę w sztuce. To oznacza, że jesteśmy w centrum akcji teatralnej farsy. Za chwilę drzwi zaczną strzelać w przyspieszonym tempie, bohaterowie udawać, że ich nie ma tam gdzie są, a publiczność - pokładać się ze śmiechu. Tak wygląda przepis na idealną realizację farsy, ale nie opis przedstawienia "Wieczoru kawalerskiego" w Teatrze Śląskim. Niestety. Sztuka Robina Hawdona skonstruowana jest jak zabawny negatyw filmowej komedii romantycznej. Wątki uczuciowe krzyżują się z niesprzyjającymi okolicznościami, a postacie wplątują w sytuacje, z których wyjście wydaje się niemożliwe. "Wieczór kawalerski" mimo nagromadzenia niedorzeczności, intrygę ma całkiem logiczną i prawdopodobną. Reżyser Janusz Szydłowski wpadł jednak na pomysł, że wszystko trzeba wyolbrzymić, wykrzywić, przerysować a przede wszystkim - zakrzyczeć. Łamiąc najświę