EN

25.01.1996 Wersja do druku

Zwierciadło kosmosu

SCIENCE FICTION miewa się w te­atrze z reguły źle. Sceneria i tematyka "kosmiczna" bliższa jest stylistyce fil­mu. Ale "Solaris", głośna powieść Le­ma, wykorzystuje gatunkowy sztafaż z umiarem; to raczej filozoficzna przypo­wieść o granicach ludzkiego poznania niż klasyczny produkt s-f. W połączeniu zaś z przestrzeganiem tak ważnych te­atralnych reguło - zakładających jedność miejsca czasu i akcji - stanowi dzieło, które miało prawo kusić scenę. Toteż Szlachtycz uległ pokusie: jego "Solaris" miało być uniwersalnym moralitetem, dyskursem o miejscu współczesnego człowieka we wszechświecie (może po prostu: w świecie?), dla uatrakcyjnienia ubranym w kostium science fiction. Piszę: miało być, więc sugeruję po­niekąd, że nie jest. Lecz to nie do końca tak. Bo "Solaris" spełniło się w tej akurat mierze. Nie jest kosmicznym ko­miksem przeniesionym na scenę. Usi­łuje pytać o rzeczy ważne, nie sili się na efekty rodem z filmów Spielbe

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zwierciadło kosmosu

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Szczeciński nr 18

Autor:

Artur D.Liskowacki

Data:

25.01.1996

Realizacje repertuarowe