EN

8.07.2011 Wersja do druku

Zwierciadło i pięści

- Przez cały czas dyskutujemy nad polityką opery. Próbujemy wykreować nowego widza, wyjść z paradygmatu mieszczańskiego i spróbować poważnej rozmowy z kimś, kto jest zainteresowany prawdziwą sztuką, kto chce zostać obudzony, a nie pogłaskany. To długoletni projekt. Tego nie da się zrobić gwałtownie - mówi MARIUSZ TRELIŃSKI, reżyser, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w Warszawie.

Niegdyś specjalista od monumentalnej, zatopionej w symbolizmie opery. Dzisiaj, zmęczony blaskiem ornamentów, próbuje wniknąć pod powierzchnię, spod dekoracji wydobyć człowieka. MARIUSZ TRELIŃSKI uważa, ze wszelkie rewolucje w operze trzeba przeprowadzać metodą małych kroków. Natomiast w miłości czasem warto pójść na całość. Tuż po premier ze "Turandot "pytamy Trelińskiego o istotę ofiary i banał zaklęty w szczęściu. Zrywamy jabłka. DZISIAJ WIĘKSZOŚĆ PROWOKACJI NAGRADZA SIĘ BRAWAMI Adam Radecki: Polemizuje pan z tezą o śmierci opery. Dlaczego? Gdzie jest ta żywotność opery, które pan rozpoznaje? Dlaczego, pana zdaniem, opera nie oddaje się presji czasu? - Mam wrażenie, że wciąż żyjemy w okresie przełomu wieków i panującej wokół dekadencji. Jest 2011 rok, ale cały czas tkwimy w punkcie przełomowym. A takie momenty i, powiedziałbym, momentami nieczystymi. Żyjemy w epoce, w której obserwujemy trumf relatywizmu, zanik idei, w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zwierciadło i pięści

Źródło:

Materiał nadesłany

EXKLUSIV nr 6

Autor:

Hanna Rydlewska i Adam Radecki

Data:

08.07.2011