Do tej szczurzej nory świata, skąd, jak mawia Horodniczy, "choćby trzy lata galopem pędzić, do żadnego państwa nie dojedzie", szczury boją się przychodzić. Przychodzą tylko w snach. Co zatem tam jest? Zwichnięci ludzie, co sterczą w środku wolno gnijącego śmietnika, i coś jeszcze. Ranne krzesła. Opatrunki otulają zwichnięte drewniane stawy. Zwichniętych ludzi nic nie otula, bo w szczurzej norze bez szczurów brudny strzęp bandaża na rannym krześle to jedyny dopuszczalny rodzaj czułości. Jak zimno jest? Jak ciepło? Horodniczy śni smolisty sen o potwornych, czarnych szczurach nadnaturalnej wielkości. Później, rano, po gnijącym śmietniku będzie chodził otulony czarną sierścią, futrem do kostek, całkiem takim, jakby go uszył ze skóry koszmarów sennych. Innych zwichniętych ludzi nie stać na takie kuśnierstwo. Inni zamarzają szybciej. Właśnie tak ciepło jest w szczurzej norze świata. Co ja właściwie robię? Odrzucam wsz
Tytuł oryginalny
Zwichnięci ludzie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 72