Rzadko sięgam pamięcią w przeszłość. "Daj spokój, tego nie ma", powtarza Dorota, "liczy się tu i teraz". To jedna z wielu ważnych rzeczy, których mnie nauczyła - mówi MARIUSZ BONASZEWSKI o swojej żonie DOROCIE LANDOWSKIEJ.
Mariusza zobaczyłam w tramwaju, jeszcze się wtedy nie znaliśmy, ale od razu zwróciłam na niego uwagę. Charakterystyczny, wyrazisty. Patrzę, wysiada, biegnie gdzieś, macha rękami: "O rany, co za facet? Co on wyprawia?", obserwowałam go rozbawiona. Gdyby wtedy stanął koło mnie Anioł Stróż i powiedział, że ten mężczyzna będzie dzielił ze mną życie, parsknęłabym śmiechem. Niedługi czas potem spotkaliśmy się w radiu. Nagrywaliśmy audycję poetycką z wierszami Mirona Białoszewskiego. Mariusz przyniósł ze sobą egzemplarz "Hamleta" Szekspira, z którym się nie rozstawał. "No, to już przesada! Jeszcze mu tylko czaszki brakuje do kompletu", pokpiwałam po cichu. A on rzeczywiście przygotowywał się do głównej roli w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Jego Hamlet z 1992 roku zrobił na mnie wielkie wrażenie. Prywatnie przeżywałam wtedy trudne chwile, byłam po rozstaniu, wyczerpana emocjonalnie i - jestem tego pewna - chciałam być sama. Tak wyszło,