Wchodzi na scenę niepewnie, jakby była tu po raz pierwszy. Rozgląda się nieufnie. Siada na wysokim, metalowym krześle ustawionym na proscenium. Na telebimie pojawia się jej twarz. Na polecenie zaczyna cicho, nieśmiało czytać instrukcję obsługi żelazka. Zażenowana sytuacją, w której się znalazła - obserwowana przez rzędy oczu z nie do końca wygaszonej widowni, przyłapana przez kamerę bezlitośnie obnażającą każde drgnienie twarzy. Z trudem reaguje na rzucane z offu polecenia ("głośniej", "z uśmiechem"). Wymuszony uśmiech zmienia się w dziwny grymas. Stajemy się świadkami swoistego przesłuchania, czy raczej - żeby użyć określenia adekwatnego do poetyki spektaklu - castingu, na którym aktorka nieudolnie próbuje wejść w rolę. Nie potrafi w pełni zaistnieć w fikcyjnej rzeczywistości sceny, wtopić się w sztuczny świat, jakby jakaś jej część pozostała po drugiej stronie rampy. To Klara. Prolog określa sposób istnienia post
Tytuł oryginalny
Zupełnie beznadziejny przypadek
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia nr 46