EN

1.12.2001 Wersja do druku

Zupełnie beznadziejny przypadek

Wchodzi na scenę niepewnie, jakby była tu po raz pierw­szy. Rozgląda się nieufnie. Siada na wysokim, metalowym krze­śle ustawionym na proscenium. Na telebimie pojawia się jej twarz. Na polecenie zaczyna cicho, nieśmiało czytać instrukcję obsługi żelazka. Zażenowana sytuacją, w której się znalazła - obserwowana przez rzędy oczu z nie do końca wygaszonej widowni, przyłapana przez kamerę bezlitośnie obnażającą każ­de drgnienie twarzy. Z trudem reaguje na rzucane z offu pole­cenia ("głośniej", "z uśmiechem"). Wymuszony uśmiech zmie­nia się w dziwny grymas. Stajemy się świadkami swoistego prze­słuchania, czy raczej - żeby użyć określenia adekwatnego do poetyki spektaklu - castingu, na którym aktorka nieudolnie pró­buje wejść w rolę. Nie potrafi w pełni zaistnieć w fikcyjnej rze­czywistości sceny, wtopić się w sztuczny świat, jakby jakaś jej część pozostała po drugiej stronie rampy. To Klara. Prolog określa sposób istnienia post

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zupełnie beznadziejny przypadek

Źródło:

Materiał nadesłany

Didaskalia nr 46

Autor:

Karolina Maciejaszek

Data:

01.12.2001

Realizacje repertuarowe