EN

8.04.2000 Wersja do druku

Zupa nic

Najlepszy krawiec nie uszyje stroju bez choćby kawałka przyzwoitego materiału. Tymczasem w teatrze, jak widać - można! "Kwartet", komedia jednego z wziętych dostawców konfekcji scenicznej, Ronalda Harwooda, jest doskonale pusta: nie ma w niej ani jednej myśli godnej uwagi. Żadnej odbiegającej od banału sytuacji dramatycznej, żadnej akcji, żadnego zaskakującego dowcipu. Ba, żadnych pełnokrwistych postaci! Niepodobna uwierzyć, by kogokolwiek olśniła (w lekturze) gadanina emerytowanych śpiewaków operowych, przygotowujących występ dla pensjonariuszy domu opieki, w którym mieszkają; gadanina poświęcona nieomal wyłącznie dwóm tematom: niegdysiejszym tryumfom scenicznym i przeszłym klęskom łóżkowym. Średnio to dowcipne i średnio smaczne - a jednak widownia warszawskiego Współczesnego trzęsie się od oklasków. Czwórka lubianych aktorów nasyca stereotypowe sylwetki własnym urokiem, ciepłem i poczuciem humoru. Brawurowo błaznuje Maja Komorowska, kt�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zupa nic

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 15

Autor:

js

Data:

08.04.2000

Realizacje repertuarowe