- Każdy z nas może ten czas Wojtyły przez siebie i dla siebie ocenić. Jestem ogromnie wdzięczny za możliwość spotkania z takim zadaniem. Wcześniej do głowy mi nie przyszło, że mógłbym dostać podobną propozycję. Nie przypuszczałem też, jak trudno zagrać postać tak ważną, wielką, która tyle po sobie pozostawiła - z Ireneuszem Czopem, grającym Jana Pawła II w spektaklu Teatru TV "Totus Tuus", rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna w tygodniku wSieci.
Jolanta Gajda-Zadworna: "Totus Tuus" to tytuł najnowszej premiery Teatru TV, ale też kluczowe słowa w życiu i pontyfikacie Jana Pawła II. Co znaczyły dla pana? Ireneusz Czop: Powstało wiele ważnych opracowań na temat Jana Pawła II. Mnie pozostała własna refleksja, impresja, próba odpowiedzi na pytanie, jak czułbym się na jego miejscu, co bym zrobił. Czy potrafiłbym tak całkowicie zawierzyć swoje życie powołaniu, posłudze? W spektaklu pokazaliśmy czas, gdy wydarzenia z przeszłości niczym flesze są przywoływane przez papieża po zamachu przebywającego w klinice Gemelli. Jak zareagował pan na propozycję zagrania Karola Wojtyły? - Pomyślałem, że to niebywała historia: skromny chłopiec z Wadowic staje nagle na dachu świata. Uważam, że był mocny, ale nie szukał takiej drogi. Nie interesowała go kariera. Najlepiej czuł się wśród ludzi, w miejscach, które były mu bliskie. W pewnym momencie musiał jednak powiedzieć: Zostawię to. Jestem cał