NARESZCIE Treugutt... Zastanawiająca jest ta nonszalancja TV w stosunku do własnych tradycji. Do przyzwyczajeń widza także. Myślę czasami o popełnieniu czegoś w rodzaju studium na ten temat. Więc Treugutt: jego charakterystyczna sylwetka, sposób mówienia, "aparycja intelektualna". Wszystko to weszło jakoś w krajobraz Teatru TV. I pewnego dnia - jak nożem uciął. Nie ma. Teraz widzimy go znowu. Czy wyjątkowo z powodu Witkiewicza? Czy też - z powrotem? Piszę to wszystko nie tylko dlatego, że zależy mi, aby Teatr TV był komentowany. Może nie tak, jak dotychczas, może nieco inaczej. Ale mniejsza w tej chwili o sposób. Idzie o zasadę. O to, że jedną z charakterystycznych cech "Szklanej Melpomeny" może być nie tylko pokazywanie teatru, ale także uczenie rozmawiania o nim. Powód, dla którego wspominam o Treugucie, jest także innej natury. Chcę - cóż za samobójcza śmiałość - trochę z Komentatorem popolemizować. CZYM NIE JEST, A CZYM JEST Po
Tytuł oryginalny
Zrozumieć Witkiewicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki - Warszawa nr 24