Praca dramaturżki nie polegała jedynie na napisaniu dramatu zorientowanego na tematykę baśni. Herbut pracuje w inny sposób - prowadzi badania antropologiczne. Gruntownie zbadała biografie obu braci, przeczytała nie tylko "Morfologię bajki magicznej" Władimira Proppa i "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni" Brunona Bettelheima, ale także wiele dostępnych interpretacji, trawestacji i odniesień. Podczas oglądania inscenizacji widz sam musi je odnaleźć - o przedstawieniu "Grimm: czarny śnieg" pisze Agnieszka Wolny-Hamkało w Przeglądzie.
Przyzwyczailiśmy się już do muzealnych tabliczek i ulotek czekających na nas w eleganckich, przezroczystych pudełkach na ścianach galeryjnych sal. Kiedy wchodzimy do pomieszczenia z abstrakcyjną rzeźbą lub instalacją w rodzaju kotła, szpikulca, wiadra pełnego smoły - odruchowo rozglądamy się za pomocą edukacyjną. I zwykle dostajemy mapkę z kluczem, gotową interpretację, stosowne wyjaśnienie. Że to o głodzie lub przesycie, że to o cywilizacji śmierci lub śmierci cywilizacji. Skoro tę wystawę sfinansowano z pieniędzy podatników - chyba należy się nam jakieś wyjaśnienie. Na pewno? Czy instytucje takie jak galeria miejska, centrum sztuki, muzeum powinny w taki sposób pośredniczyć między nadawcą i odbiorcą? Czy to nie odbiera frajdy nadawania znaczeń? Zabawy w "ślepą babkę"? Szukanie interpretacji (najlepiej w liczbie mnogiej!) jest przecież częścią zabawy, nieodłącznym procesem tworzenia, który odbywa się także w głowie odbiorcy. W pew