Można by polemizować z psychoanalityczną wizją "Snów", z rozwiązywaniem zagadki Raskolnikowa na gabinetowej kozetce. Ale sceniczne efekciarstwo odbiera tej polemice rację bytu.
Spośród licznych postaci, relacji, wątków i aspektów "Zbrodni i kary" Eugeniusz Korin wybrał kilka. Bardzo byłam ciekawa tego wyboru. Intrygował mnie też tytuł przedstawienia: "Sny". Czy w nich należy upatrywać źródła zła? Czy obnażają ciemną stronę naszej natury, pokazują jakąś ukrytą prawdę o nas? A może i zbrodnia, i kara pozostaną w sferze potencjalności? Szłam na przedstawienie z nadzieją: ten tekst - przy całej swej uniwersalności - jest przecież tekstem na dziś. Namnożyło się Raskolnikowów - i tych świadomych swej roli, i tych ulegających jej mimowolnie. Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, cieszyłam się też na "poważne" przedstawienie - bardzo mi takiego brakowało w Teatrze Nowym od dłuższego czasu. Moje odczucia po spektaklu trudno nazwać rozczarowaniem, zawodem. To raczej smutek. Jest w "Snach" co najmniej kilka elementów, które sprawiają, że nie potrafię przestać myśleć o tym przedstawieniu: to niewątpliwie t