13 Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie. Pisze agdy w Dzienniku Wschodnim.
Najpierw rozpisany na cztery damy (bo jak tu inaczej pisać o postaciach inspirowanych Osobami: Wirginią Woolf, Jane Austin, Isabel Allende i George Sand) spektakl momentami zatykający widzowi dech w piersiach. Kilka brawurowych scen rozgrywanych na mobilnych konstrukcjach (domach-przestrzeniach) zasługiwało na gorące oklaski. Cztery tancerki włoskiego zespołu Deja Donne opowiadały historię doskonale radzącą sobie z emocjami widzów. Bardzo precyzyjnie rozpracowane sceny dynamiczne i spokojniejsze ułożone były w proporcjach słusznych. Dobrze ponad godzinny kwartet mógł się podobać. Tragikomiczne przedstawienie realizowało zasadę: tańczą, gadają i każą widzom czytać hasła. Chyba spokojnie choreografowie: Simone Sandrowi i Lenka Flory mogli z gadania i transparentów zrezygnować. I tak byśmy sobie poradzili z łapaniem idei. No, może jedynie mogła zostać rozmawiana scena ślicznych podziękowań, za zaserwowanie przez jedną panią kubła (mam nad