Zobaczyłem Fausta którego Jerzy Sito napisał założywszy się, jak mi się zdaje, z samym sobą, że napisze: "Faust" Sity, zupełnie jak Faust Goethego, wątpi w filozofię, teologię, fizykę, matematykę, medycynę, prawo, pojąwszy je przedtem, oczywiście, równie dokładnie jak doktor z Wittenbergi. Odrzuca też miłość, politykę i wszelkie "działanie". Wdaje się w dysputę z Bogiem i Szatanem, i spala się w kosmicznych ogniach. Robi więc wszystko co należy do historycznego Fausta. Co z tego zostaje? Nic. Potok słów i parę aluzji do współczesności, które... O tym potem. Więc co? Czy poeta po prostu nie dorósł do zadania? Owszem. Słuchając faustowskich i mefistofelesowskich tyrad ze sceny Teatru Narodowego miałem wrażenie, że patrzę na "rwanie ciężarów" w którym żaden z zawodników nie może poruszyć sztang. Starał się poeta, postarał się też teatr, uruchamiając gigantyczną maszynerię sceniczną, a ciężar ani drgnął. Zadanie było po
Źródło:
Materiał nadesłany
Narodowy Tygodnik Powszechny, Nr 43