- Ta Iwona jest trochę dzika, niekształtna. Jej zdjęcie nie nadaje się na okładkę luksusowego magazynu. Inność Iwony jest nie tylko fizyczna. To osoba, którą w życiu spotkało tyle bolesnych doświadczeń, a zachowała niezwykłą czystość. Prawdę emocji - mówi reżyserka AGNIESZKA GLIŃSKA przed premierą "Iwony, księżniczki Burgunda" w Teatrze Narodowym.
W Teatrze Narodowym ostatnie próby [na zdjęciu] przed premierą "Iwony, księżniczki Burgunda" Witolda Gombrowicza. Reżyseruje Agnieszka Glińska. *** Rozmowa z Agnieszką Glińską Dorota Wyżyńska: Po raz pierwszy wystawiasz w teatrze Gombrowicza. To przypadek, czy świadomie nie sięgałaś po jego teksty? Agnieszka Glińska: Do "Iwony..." podchodziłam kilkakrotnie jeszcze na studiach, intrygowała mnie, ale potem zobaczyłam "Ślub" Jerzego Jarockiego - przedstawienie ze Starego Teatru w Krakowie, które było tak obezwładniająco perfekcyjne, że przestałam nawet marzyć o reżyserowaniu Gombrowicza. Są takie spektakle, które potrafią wryć się w głowę na zawsze i taki był dla mnie "Ślub" Jarockiego. Odłożyłam więc Gombrowicza na półkę, a pracując nad innymi tekstami, zajmując się innymi autorami, w jakiś sposób oddaliłam się od niego. Zmieniło się twoje myślenie o "Iwonie..." od tamtych pierwszych prób w czasach studenckich? Inaczej