W wakacyjnej wędrówce zupełnie przypadkiem trafiłem ostatnio do Teatru Naszego w Michałowicach. Kto tam nie był, niech żałuje. I szybko nadrobi zaległości - pisze Jacek Harłukowicz w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
W wakacyjnej wędrówce zupełnie przypadkiem trafiłem ostatnio do Teatru Naszego w Michałowicach. Kto tam nie był, niech żałuje. I szybko nadrobi zaległości. Bo należący do małżeństwa Jadwigi i Tadeusza Kutów Teatr Nasz to prawdziwy ewenement nie tylko na polską skalę. Teatr prywatny, choć Kutowie wolą mówić - samosponsorujący się. Czyli taki, w którym nikomu nie muszą tłumaczyć, co robią, po co, dla kogo, dlaczego tak, a nie inaczej. Zbudowany zupełnie od podstaw, dosłownie własnymi rękami, bez niczyjej pomocy. A do tego naprawdę ciekawy. Tworzą go właśnie Kutowie i multiinstrumentalista Jacek Szreniawa. Wyspecjalizowali się w spektaklach kabaretowych, przy czym w porównaniu z serwowaną przez telewizję kabaretową sieczką ich kabaret wyróżnia się jedną rzeczą - jest naprawdę śmieszny! To rozrywka na dobrym poziomie. Nie tylko dlatego, że serwowana na wysokości 600 metrów nad poziomem morza. Ale nie tylko o dobry humor w