"Klinikien/miłość jest zimniejsza niż śmierć" w reż. Łukasza Twarkowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Nie pierwszy to przypadek, że jeden artysta za bardzo zapatrzy się w drugiego i zamiast wyzwolić w sobie artystyczną samodzielność, zostaje tylko epigonem swojego mistrza. Kiedy zasiądzie się na cztery godziny, by celebrować intelektualną pustkę bohaterów "Kliniken/miłość jest zimniejsza niż śmierć" w reżyserii Łukasza Twarkowskiego na Scenie na Świebodzkim wrocławskiego Teatru Polskiego, to już po trzydziestu minutach nabieramy mocnego i głębokiego przekonania, że to dalszy ciąg pokazywanej na tej samej scenie Teatru Polskiego "Poczekalnio" w reżyserii Krystiana Lupy. Z tą różnicą, że spektakl młodszego artysty dzieje się w bardziej eleganckich wnętrzach, no i bohaterowie trochę z innych sfer i też bardziej zaawansowani w swojej nicości oraz braku psychicznej równowagi. Ale tak samo gonią i próbują ugryźć własny ogon, zasłaniając się różnymi szyldami. Głównie monologują, choć pozornie udaje to rozmowę, tyle że każdy mówi o czy