Logo
Recenzje

Znowu te kłamstwa

1.12.2025, 14:25 Wersja do druku

„Ellen Babić” Mariusa von Mayenburga w reż. Piotra Biedronia w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Mike Urbaniak w „Dynksie”.

fot. Dawid Stube/mat. teatru

Ellen Babić Mariusa von Mayenburga w reżyserii Piotra Biedronia w Teatrze Nowym w Poznaniu to świetny tekst i takież aktorstwo, serwujące wielkie emocje na malutkiej scenie. 

Są takie spektakle, które zachwycają rozmachem inscenizacyjnym, wspaniałą scenografią czy pomysłami reżyserskimi. Ale są też takie, w których hegemoniczną rolę odgrywa tekst. Tekst podawany, ma się rozumieć, przez aktorów – najlepiej utalentowanych. Ellen Babić w Teatrze Nowym w Poznaniu jest właśnie tym drugim przypadkiem. To przedstawienie, w którym scenografia, muzyka czy projekcje wideo grają rolę drugorzędną, bo porywa nas całkowicie słowo, brawurowo podawane przez trójkę aktorską w składzie: Weronika Asińska, Marta Herman i Sebastian Grek.

Ów kameralny skład mógłby zostać wypuszczony na gołe teatralne dechy i to by wystarczyło, by wciągnąć widzów bez reszty w misternie utkany przez Mariusa von Mayenburga świat.

Mayenburg był ongiś popularniejszy w polskim teatrze, który wystawia jego teksty od końca lat 90. ubiegłego wieku, czyli od początku dramaturgicznej drogi naszego sąsiada zza Odry. Jego Ogień w głowie, Męczenników czy Pasożyty wystawiano nieraz, polski przekład tego ostatniego dramatu miał nawet swoją polską prapremierę w Poznaniu, ale nie w Nowym, tylko w Polskim. Sam dyrektor Nowego, Piotr Kruszczyński, poznał bliżej twórczość Mayenburga już ćwierć wieku temu, reżyserując w Gdańsku jego Ogień w głowie. Dzisiaj jest u nas Mayenburg nieco mniej popularny, co nie znaczy, że zniknął zupełnie, na co dowodem jest Ellen Babić, czy szykowana na początek przyszłego roku Konsternacja we Wrocławskim Teatrze Pantominy – oba teksty w znakomitym przekładzie Karoliny Bikont.

A jak Ellen Babić trafiła do Poznania? Przez Martę Herman, która wzięła udział w czytaniu tego tekstu w Klubie Żak w Gdańsku, instytucji wielce zasłużonej dla promocji współczesnej dramaturgii, organizującej od lat czytania performatywne w ramach projektu PC Drama. Do wyreżyserowania czytania Ellen Babić zaproszony został Piotr Biedroń, aktor Teatru Wybrzeże, który z kolei zaprosił Herman, a ta potem zapukała z Mayenburgiem pod pachą do gabinetu Piotra Kruszyńskiego, który z kolei zadzwonił do Biedronia z zaproszeniem do zrobienia spektaklu w Poznaniu.

To się nazywa teatralny networking i to w dodatku ze znakomitym rezultatem, bo na Trzeciej Scenie Teatru Nowego powstało bardzo udane przedstawienie.

Oto lądujemy w mieszkaniu Astrid (Marta Herman) i Klary (Weronika Asińska), które od ponad dekady tworzą, wszystko na to wskazuje, całkiem udany związek. Pierwsza jest nauczycielką, druga stolarką. Klara, co szalenie ważne w tej historii, była uczennicą Astrid. Na rozkoszowanie się tą lesbijską i mieszczańską zarazem sielanką Mayenburg nie daje nam jednak czasu, gdyż od razu jesteśmy świadkami nabierającej rozpędu kłótni, której powód niebawem zakołacze do drzwi – jest nim Wolfram, dyrektor szkoły, w której uczy Astrid i uczyła się Klara. Wolfram (Sebastian Grek) ma ważną sprawę, którą chce omówić poza zakładem pracy z racji jej delikatności i potencjalnie poważnych skutków, a dotyczy ona jednej z uczennic Astrid, tytułowej Ellen Babić. Co się wydarza dalej, trzeba zobaczyć już na własne oczy w Nowym.

fot. Dawid Stube/mat. teatru

W dniu, w którym powędrowałem na rzeczony spektakl, przyszła do mnie pocztą nowa książka Marcina Kąckiego Bez znieczulenia, w której ten znany reporter, autor między innymi dwóch reporterskich buchów o Poznaniu – Maestro. Historia milczenia i Poznań. Miasto grzechu, wziął na warsztat głośną sprawę własnego unieważnienia (hallo, cancel culture!), związanego z oskarżeniami o niewłaściwe zachowania natury seksualnej. Jak powszechnie wiadomo, prokuratura nie dopatrzyła się w tych oskarżeniach niczego, co mogłoby zainteresować kodeks karny, więc, jak to często w takich sprawach bywa, została osoba i rzucona na nią infamia. Kącki, reporter o skórze hipopotama, postanowił jednak nie poddawać się medialnemu linczowi i z sytuacji, która miała go pogrzebać żywcem, zrobił reporterską książkę, czyli coś, co potrafi najlepiej. Historia w niej opisana, co oczywista, nie pokrywa się z tym, co mogliśmy obserwować na fejsbuniu.

Ale czy to ma jakieś znacznie dla tak zwanej opinii publicznej, która wyrok dawno wydała, coś tam usłyszała, coś tam przeczytała i już zajmuje się wzmożeniem moralnym wobec kogoś innego?

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że tekst Mayenburga jest dla mnie o tym, o czym książka Kąckiego, czyli o tym, jak tracimy kontrolę na słowami, jak emocje przejmują nasze widzenie i opisywanie świata, jak łatwo jest dzisiaj jednym pomówieniem zniszczyć każdego, jak szybko oskarżyciel może stać się ofiarą, jak dobre intencje przeobrazić się mogą nagle w niemoralne zachowanie, jak niewinny gest może stać się ręką kata, jak łatwo można złamać budowaną latami karierę albo doprowadzić do rozpadu związku, jak działają instynkty baraniego stada, jak łatwo jest wypaczać sensy i manipulować, jak szybko czyjeś ambicje, zazdrości i niespełnienia mogą z fazy codziennej frustracji, zmienić się płonący stos algorytmów.

Wszystko to dzieje się na scenie Nowego, gdzie salonowa rozmowa o niczym, zaczyna wtem eskalować, powodując, że tak zwana ważna sprawa szybko grzęźnie w pyskówce prywatnych pretensji i plątaninie kłamstw, powodując nerwowe spoglądanie na siebie widowni, próbującej desperacko na twarzach innych wyczytać po czyjej są stronie. Dodajmy, że ani autor tekstu, ani reżyser nam tego nie ułatwiają, tak prowadząc aktorów, byśmy coraz bardziej zdezorientowani sami chcieli sięgnąć po butelkę wina, która tak bezsensownie rozlewana jest na scenie. Nie znajdziecie tu, drodzy widzowie, porządnie wyciosanego szwarccharakteru i ofiary, winnej i niewinnej, dobrego i złego. Nie możecie za szybko przywalić nikomu, jak to lubicie robić w soszialach – ani lajkiem, ani dislajkiem.

Mayenburg z Biedroniem serwują wam bowiem grecką tragedię, w której w roli chóru obsadzili drobnomieszczańską moralność z jej patriarchalnym porządeczkiem, wymaglowaną na kancik mizoginią i zamykaną zwykle w składziku podczas przyjmowania gości homofobią.

Ten spektakl można by podsumować zdaniem: wielkie emocje na małej scenie, bo w rzeczy samej skromne środki inscenizacyjne nie stanęły na przeszkodzie, by wywołać całkiem spory pożar emocji. Pożar, nad którym wszyscy zadają się tracić kontrolę. Czy bohaterowie wyjdą z niego lekko czy bardzo poparzeni? A może po wszystkim zostaną tylko zgliszcza? To jedno z wielu zasadnych pytań dotyczących tego spektaklu. Nie mówiąc już o tym, co właściwie wydarzyło się z Ellen Babić?

Tytuł oryginalny

Znowu te kłamstwa

Źródło:

dynks.poznan.pl
Link do źródła

Autor:

Mike Urbaniak

Data publikacji oryginału:

01.12.2025

Sprawdź także