Wśród ogólnych narzekań na poziom teatrów i dykcję oraz umiejętności zawodowych aktorów oraz reżyserów trzeba odnotować, że coś się zmienia. Coraz więcej jest przedstawień, które gromadzą pełną salę, na którą przybywa publiczność z własnej woli, chętna, znęcona na różne sposoby, jeszcze nie wystrojona odświętnie, ale znowu szeleszczącą cukierkami. Co tym razem być może należy uznać za objaw pozytywny, bo oznacza to jakąś zasiedziałość, zadomowienie się w teatrze traktowane przebywanie w nim jako przyjemności. Nie będziemy tu starać się wysnuwać jakichś rewelacyjnych wniosków i szukać głębokich przyczyn, odnotujemy tylko pewne fakty i dobre, a przynajmniej atrakcyjne przedstawienia. Znowu po "Garderobianym" nie można dostać się do Teatru Powszechnego na adaptację dłuższego opowiadania Marka Hłaski "Nawrócony w Jaffie''. Podejrzewać należy, że publiczność przychodzi tu znęcona paroma rzeczami:
Tytuł oryginalny
Znowu szeleszczą
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 16