Znów niestety zażyli mnie z Becketta i chcąc nie chcąc muszę się wtrącić jako świeżo, że się tak wyrażę, upieczony specjalista od tego francuskiego Irlandczyka. Nie po to nadstawiałem głowy próbując wyinterpretować "Czekając na Godota" - patrz "Odgłosy" numer świąteczny - iżby teraz przestraszyć się "Wyludniacza", mimo iż tego opowiadania akurat nie znam. No, może rzuciłem na nie jednym okiem, ale z całą pewnością nie doczytałem do końca, słowem znalazłem się w tej samej sytuacji co prześwietna i małoletnia publiczność wypełniająca widownię Teatru Wielkiego na spektaklu autorskim Ewy Wycichowskiej do muzyki Grzegorza Ciechowskiego i zespołu "Republika". W każdym razie tu i tam - w opowiadaniu i na scenie - jest walec bądź cylinder, czyli wszystko zgadza się mniej więcej. Choć myślę, że raczej mniej, niż więcej, bo mnie akurat ten walec przypominał okrągłą klatkę. 2. Oczywiście nie jest to żadna recenzja, nie zwykłem ni
Tytuł oryginalny
Znów zażyli mnie z Becketta
Źródło:
Materiał nadesłany
Odgłosy nr 2