"Fahrenheit 451" wg Raya Bradbury'ego w reż. Marcina Libera w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.
Jeśli tak, jak realizatorzy "Fahrenheita 451", uzna się powieściowy oryginał Raya Bradbury'ego za punkt wyjścia do dowolnych wariacji na temat zawartych w niej idei, spektakl Teatru Wybrzeże niesie ze sobą ciekawe przesłanie. To wyraźny, choć przeestetyzowany i formalnie niezborny głos w sprawie intelektualnego uwstecznienia i biernego, stadnego podporządkowania władzy, idących w parze z kryzysem wartości i upadkiem kultury. Spektakl "Fahrenheit 451" na pewno nie jest dla wszystkich. Choć tytuł w oczywisty sposób nawiązuje do powieści "451 stopni Fahrenheita" Raya Bradbury'ego, z powieści ocalały jedynie drobne fragmenty, wręcz ścinki tekstu. Niemniej, właśnie futurystyczna antyutopia Bradbury'ego sprzed niemal 65 lat stanowi fundament, czy też punkt wyjścia dla twórców gdańskiego przedstawienia. Zachowano głównych bohaterów powieści: strażaka Guya Montaga, jego żonę Lindę czy Klarysę - dziewczynę, pod wpływem której Montag zaczyna myśleć