39. Warszawskie Spotkania Teatralne. Pisze Przemysław Skrzydelski w miesięczniku "wSieci Historii".
Gdyby nie dwa tytuły pokazane na 39. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych, trudno by było ten niegdyś tak ważny festiwal zauważyć. Problem pojawił się w momencie ogłoszenia programu. Nie mam pojęcia, czy przyjęto założenie, aby na WST pokazać spektakle mniej znane, z mniejszych ośrodków, w każdym razie mniej więcej tak brzmiało uzasadnienie ostatecznego wyboru tytułów. I trzeba powiedzieć, że to zmiana filozofii festiwalu, który ma tradycję ponad 50-letnią i który zawsze był przeglądem tego, co na polskich scenach najważniejsze i najczęściej opisywane. Przedstawienia, które w nurcie głównym WST powinny się znaleźć, po prostu do niego trafiały. Tym razem zaś zobaczyliśmy realizacje, o których ledwie słyszeli ci, którzy teatrem zajmują się na co dzień. Jednak powiedzmy też, że nieznajomość świetnych dokonań pochodzących z odległych scen może źle świadczyć o krytykach - to prawda. Ale jak ocenić coś, co w skali całego tea