Odszedł nagle, odszedł niepotrzebnie. Planeta Jerzego Grzegorzewskiego oddala się od nas. Za kilka lat będzie już wspomnieniem - pisze Tomasz Mościcki w portalu Polskiego Radia.
Wiadomość dotarła do mnie późną nocą. Było prawie pół do drugiej, już chciałem wyłączyć komputer, ale z nawyku sprawdziłem jeszcze jedną z internetowych witryn. Na ekranie wyświetliło się tylko jedno zdanie: umarł Jerzy Grzegorzewski. Wiadomość brzmiała wyjątkowo absurdalnie, wyglądała na makabryczny żart, plotkę jakich pełno w sieci. Rozpoczęły się telefony do przyjaciół - pora była skandaliczna, nikt jednak się nie oburzył. Okazało się że, to prawda. Wiadomość potwierdzili koledzy z Informacyjnej Agencji Radiowej, poprosili o kilka słów. Przede mną nagrali wstrząsającą wypowiedź Elżbiety Morawiec. To było rok temu. 1 Rok bez Jerzego Grzegorzewskiego. Wiele o nim napisano, powiedziano niemal wszystko: Wielki Mag Sceny, Ostatni Romantyk, Spadkobierca Wyspiańskiego, Kreator, Ostatni z Wielkich. Choć nie ma go wśród nas fizycznie, jego dzieło wciąż istnieje. Na scenie Teatru Narodowego wciąż grany jest Sen Nocy Letniej,