"Zbombardowani" w reż. Mai Kleczewskiej w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Tadeusz Nyczek w Przekroju.
Okrutna Sarah Kane w nieco mniej okrutnym teatrze Mai Kleczewskiej. Napisała "Zbombardowanych" w 1994 roku, mając 23 lata. Wokół w londyńskich mediach szalała wojna bałkańska, w młodej autorce szalały jej prywatne demony. Powstała sztuka równie jak one okrutna - jakby publiczne i osobiste tragedie usiłowały się przekrzyczeć. Rzecz dzieje się w hotelowym pokoju wielkiego miasta (w spektaklu scenografia, nie wiedzieć czemu, zrobiła z niego wielki, skądinąd efektowny hali wypełniony szeregami paskudnych, różowych, plastikowych foteli). On, Ian, jest usługowym dziennikarzem, pijakiem i erotomanem. Nienawidzi obcych, z pogardą mówi o czarnuchach i asfaltach. W ogóle nienawidzi świata, chciałby wszystko zbombardować. Ale to on będzie bombardowany. Na zewnątrz trwa bowiem jakaś wojna, hotel jest oblężony, niebawem wpadnie do niego półobłąkany żołnierz terrorysta, dziki i głodny. Zgwałci Iana, wyłupi mu oczy i pójdzie dalej strzelać do wszystkich