Do repertuaru polskich teatrów wraca antyk. Ale w dość zaskakujący sposób - pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Ostatnio antyk był w polskim teatrze ważnym punktem odniesienia w czasach PRL. Szczególnie "Antygona" Sofoklesa, klasyczny dramat racji: prawo moralne i zwyczajowe kontra prawo stanowione, prawo państwa. Z bardzo polską bohaterką, która w imię wyznawanych wartości jest gotowa na śmierć. Nie brakowało spektakli aluzyjnych, ale też i tworzonych bardzo wprost. Do historii przeszła m.in. inscenizacja Andrzeja Wajdy z krakowskiego Starego Teatru z początku 1984 r., z chórem w kaskach robotników i Kreonem w ciemnych okularach Jaruzelskiego. W nowszych czasach dramat Sofoklesa wracał głównie w lekturowych inscenizacjach, bo i czasy wielkich zderzeń na linii władza-buntownicy, prawo stanowione kontra prawo moralne wydawały się zamknięte. Pojawiały się spektakle głośne, jak "Oresteja" Jana Klaty z krakowskiego Starego Teatru, ze sceną i widownią spowitą dymem, co było symbolem duszącej świat atmosfery wszechogarniającej wendety (albo wezwania do niej) po zbu