- Ja z cenzorami rozmawiałem i zawsze coś się uratowało. Nie bardzo lubiano mnie za to w redakcji "Dialogu", dzwonił bowiem do mnie Konstanty Puzyna i oznajmiał: "Pańska sztuka wstrzymana". I pytał, czy będę rozmawiał z urzędem. Ja, że owszem, i przez to wstrzymywałem im druk numeru. Później było już z górki... - z Jarosławem Abramowem-Newerlym, pisarzem, dramaturgiem rozmawiają Krzysztof Masłoń i Tomasz Zbigniew Zapert w Do Rzeczy.
KRZYSZTOF MASŁOŃ, TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Odwiedził pan stare kąty w związku z przygotowywaniem do druku nowej książki? JAROSŁAW ABRAMOW-NEWERLY: I tak, i nie. Staram się rokrocznie bywać w Warszawie, moim mieście rodzinnym. Wiążą mnie z nim liczne wspomnienia, mam tu wielu przyjaciół. Jednak ufam, że w przyszłym roku opublikuję "Moją aleję zasłużonych". Co kryje ów tytuł? - To proza wspomnieniowa. Zaczyna się w prima aprilis, 1 kwietnia roku 1960. Właśnie wtedy zostałem współpracownikiem redakcji literackiej Polskiego Radia mieszczącej się w rozgłośni przy ulicy Myśliwieckiej, gdzie dzieliłem pokój z poznanym tam Włodzimierzem Odojewskim. Zaczynem do mojej najnowszej książki stała się owa znajomość. Dagmara Nowakowska, opiekunka archiwum autora "Zasypie wszystko, zawieje" znajdującego się przy Uniwersytecie Poznańskim, poprosiła mnie, bym podzielił się swoim wspomnieniem o tym pisarzu. I w trakcie pisania z zakamarków pamięci w