Uczucie bezsilności nie jest najlepszym stanem ducha, gdy się zabiera do pisania felietonu. Czwartkowa transmisja "Goplany" Władysława Żeleńskiego z Opery Narodowej w systemie streamingu powinna być na łamach "Angory" skomentowana w najbliższy poniedziałek. Tak się jednak nie stanie, ponieważ mój sędziwy komputer odmówił posłuszeństwa, rozstroił się i zamilkł. Powinienem wyrzucić go przez okno co najmniej z pierwszego piętra. Niestety, mieszkam na parterze - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
W ubiegłym stuleciu "Goplanę" zagrał aż trzykrotnie Poznań. W roku 1925 pod dyr. Zygmunta Wojciechowskiego, w roku 1936 pod dyr. Zygmunta Latoszewskiego, a w roku 1948 pod dyr. Zdzisława Górzyńskiego, w reżyserii Teofila Trzcińskiego. Rok później spektakl ten siłami tych samych realizatorów powtórzyła Opera Warszawska. Górzyński był uczniem Żeleńskiego, stąd znajomość twórczości Mistrza, jej wysoka ocena i zrozumiały sentyment. W roku 1959 w Operze Wrocławskiej odbyła się wyjątkowo piękna premiera "Goplany" w inscenizacji Lii Rotbaumówny dyrygowana przez Kazimierza Wiłkomirskiego, z kilkoma wybitnymi kreacjami: Marii Tomczak (tytułowa), Janiny Romańskiej (Wdowa) i Marii Bosko (Balladyna). Na początku lat 70. "Goplanę" zagrała również Opera Bałtycka i Warszawska Opera Objazdowa. W polskiej tradycji operowej przetrwało wspomnienie niezwykłych kreacji scenicznych Zofii Czepielówny, Antoniny Kaweckiej i Marii Fołtyn (debiut warszawski) w rol