Nieczynny dworzec to miejsce niczyje. Ludzie czują się na nim osieroceni albo uwolnieni od nacisków cywilizacyjnych. Przede wszystkim od tego monstrualnego żądania sukcesu, jakiemu każdy dziś ulega - mówi Krystian Lupa, reżyser "Poczekalni.0", która ma premierę na Europejskim Kongresie Kultury.
Europejski Kongres Kultury Magda Piekarska: Czym różni się "Poczekalnia", spektakl zrealizowany przez pana w Lozannie, który znalazł się w programie tegorocznego festiwalu Dialog, od "Poczekalni.0", która dziś będzie miała premierę na Scenie na Świebodzkim? Krystian Lupa: Przyznam, że z jakąś dozą złośliwości i przekory zaproponowałem ten tytuł dwóm spektaklom. Ja sam czułem, że są dla mnie rodzajem poczekalni przed następną realizacją. Oczywiście zaczęły się problemy, kiedy "Salle d'attente", która po francusku znaczy jednak troszeczkę co innego i gdzie indziej prowadzi wyobraźnię, pojawiła się na Dialogu z tytułem "Poczekalnia". Trzeba było coś zrobić. Sławka Dubielówna wpadła na pomysł, żeby to była "Poczekalnia.0". Te dwa spektakle łączy przestrzeń, mimo różnic - tam mamy podziemne przejście zawalone i nieczynne, tutaj dworzec. Oba te miejsca są niczyje. Ludzie czują się w nich osieroceni albo uwolnieni od nacisków cy