Poświęcenie kobiety, bohaterki Eurypidesa, jest ogromne, ale widzów poznańskich jeszcze większe. Wprawdzie Alkestis - tytułowa bohaterka tragedii granej w poznańskim Teatrze Polskim - cierpi naprawdę, ale przecież publiczność jeszcze bardziej. Czuje się bowiem jak w operze, w której ciągle powraca ten sam małżeński duet. Żona śpiewa w kółko: ,,umieram", a on - że ona ,,umiera". Doświadczeni ludzie sceny mawiają, że jeśli teatry czegoś nie grają, to widocznie grać nie warto. Po II wojnie żaden więc z polskich teatrów sztuki Eurypidesa pt. ,,Alkestis" nie wystawiał. Aż tu nagle Teatr Polski porwał się z motyką - nie tyle na słońce, ile raczej na rzepę, w dodatku gorzką, którą widz przełyka z trudem i bez żadnej przyjemności. Rzepa jest stara i łykowata, w dodatku ni taka, ni siaka. Antyczny melodramat ciągnie się straszliwie aż do momentu, gdy zza kulis wyskakuje - niczym królik z cylindra -podchmielony Herakles. Co z celebrowanej na sc
Tytuł oryginalny
Zmumifikowany Eurypides
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska