EN

13.08.2010 Wersja do druku

Zmierzch Żydowskiego

Trudno znaleźć choć jedną pozytywną opinię na temat tego teatru. Krytykują go nawet aktorzy, którzy tu pracują. Czy jest szansa na zmiany w Teatrze Żydowskim? - zastanawiają się Joanna Derkaczew i Izabela Szymańska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

"Teatr sztucznych kalafiorów", "teatr dynastyczny", "koszmarne muzeum", "teatr jednej rodziny, jednej piosenki, jednej doklejanej brody, jednego, nieznośnego stylu". Takich opinii o Teatrze Żydowskim im. Estery Racheli i Idy Kamińskich wolałoby się nigdy nie usłyszeć. Zwłaszcza jeśli chodzi o teatr w stolicy kraju, w którym rozumienie kultury żydowskiej jest sprawą tak podstawową. A jednak właśnie takie opinie powtarzają krytycy i widzowie, którym zależałoby przecież na tym, by przy placu Grzybowskim istniało żywe, liczące się centrum sztuki. O scenie prowadzonej od 1969 roku przez Szymona Szurmieja i Gołdę Tencer trudno myśleć inaczej. Nawet przy najlepszych intencjach. Nawet jeśli uruchomi się wewnętrznego cenzora, szepczącego: "Teatr żydowski istnieć musi, obojętnie jaki, lepiej złego słowa na jego temat nie mówić". Kolejne "premiery" w Teatrze Żydowskim to zazwyczaj przeróbki i kompilacje archaicznych produkcji sprzed lat: niezliczonych "wi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zmierzch Żydowskiego

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza Stołeczna nr 190/16.08.

Autor:

Joanna Derkaczew, Izabela Szymańska

Data:

13.08.2010