EN

17.09.2024, 16:23 Wersja do druku

Zmienność ciała, zegar czasu

I Festiwal Ciało i Czas w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Agnieszka Loranc z Nowej Siły Krytycznej. 

„One Hundred Falls” / mat. teatru

Teatr KTO od dziesięcioleci podtrzymuje kulturalny puls Krakowa. Pierwsze tchnienie nowego sezonu 2024/2025 od niejednego widza wymagało zapewne wstrzymania oddechu – instytucja z impetem otworzyła go festiwalem formy, teatru tańca, ruchu i sztuk wizualnych, czyli pierwszą edycją Festiwalu Ciało i Czas. Mimo że to całkiem nowe przedsięwzięcie, dyrektor teatru Jerzy Zoń i kurator festiwalu Sławomir Szczurek ze śmiałością zapewnili, że wpisało się już w kalendarz artystyczny miasta. Dopełniło krajobraz krakowskiego teatru, który tworzą już organizowany przez KTO międzyuczelniany przegląd aKTOmaR i Festiwal ULICA. Te trzy inicjatywy, choć z pozoru różne w swojej formie i podejściu, łączy wspólna filozofia – otwartość na nowe środki wyrazu poprzez ruch, na heterogeniczność i na przenikanie się sztuk.

Najważniejsze jest ciało

Ciało podstawowe narzędzie pracy każdego aktora, ale zarazem pole zmienności, przemijania, czyli drugiego z komponentów nazwy festiwalu – czasu. Do wspólnego teatralnego stołu zaproszono zarówno tych, którzy dopiero rozpoczynają artystyczną drogę, jak i tych, którzy mogą pochwalić się znacznymi osiągnięciami. Spektakle mistrzowskie przedstawili: Krakowski Teatr Tańca („Szekspirie” w reżyserii Eryka Makohona), Marta Wołowiec i Tomasz Pomersbach („WoW”), Teatr KTO („Arcadia” w reżyserii Jerzego Zonia), Gruba i Głupia („Very Cheap”). Galę finałową uświetnił drag show w wykonaniu Macieja „Gąsia” Gośniowskiego.

Ideą festiwalu było jednak oddanie sceny młodym artystom. Osiem spektakli rywalizowało w konkursie o nagrodę w wysokości czterdziestu tysięcy złotych, przeznaczoną na produkcję premiery w Teatrze KTO. Jurorzy (Joanna Braun, Bartek Cieniawa, Maciej „Gąsiu” Gośniowski, Dominika Knapik, Jacek Wakar i Dominik Więcek) przyznali ją Jakubowi Mędrzyckiemu i Ilonie Gumowskiej, współtwórcom przedstawienia „One Hundred Falls”. Uzasadnienie brzmiało: „za wyjątkowy i oryginalny język ciała, doskonale zsynchronizowany z podjętym tematem, precyzyjną i świetnie wyważoną konstrukcję dramaturgiczną z przyprawiającym o teatralne dreszcze finałem, a także za poczucie humoru”.

Padłaś? Powstań!

Niewinna gra w badmintona przeradza się w słowotok rozważań na temat upadku. Gumowska, pozostając w dynamicznym ruchu, analizuje upadek w jego fizycznym i metaforycznym wymiarze. Zaczyna od rozważań na temat budowy szkieletu. Zauważa, że dorosły, choć posiada mniej kości niż dziecko, odczuwa ból bardziej dotkliwie, postrzega bowiem upadek jako zagrożenie, także w kontekście metafizycznym – wszak można także upadać na duchu. Performerka zasypując partnera ciągłymi pytaniami: „A czy wiesz, że...”, wykazuje dziecięcą ciekawością wobec świata. Podczas panelu dyskusyjnego twórcy wspomnieli, że punktem wyjścia spektaklu był esej Donny Haraway „Manifest cyborga”. Posthumanistyczna filozofia stała się dla nich katalizatorem pytań o granice ciała, jego transformacje, aż po eksplorowania relacji między cielesnością i tożsamością, poczuciem sprawstwa i odpowiedzialnością – słowem o kondycją człowieka w upadającym/upadłym świecie.

Dla twórców „One Hundred Falls” ciało stanowi metaforę bazy informacji, z której dane są bezrefleksyjnie wyrzucane i przetwarzane. Nagły upadek aktorki otwiera nowy rozdział w tej rozległej polemice. Jej ciało, które dotąd było obiektem intelektualnych rozważań, zaczyna przybierać nienaturalne, robotyczne, niemal groteskowe pozycje, jakby inspirowane scenami z dreszczowców o egzorcyzmach. Spada, odbija się od podłogi, doświadcza grawitacji. Każde napięcie mięśni, każdy ich skurcz jest podkreślony przez lawirujące strugi chłodnych świateł. Ich naprzemienność wydobywa anatomiczną doskonałość półnagiego ciała aktorki – teraz przypominającego rzeźbę. Przestaje być już ono nośnikiem zakodowanej informacji, staje się przestrzenią transformacji, napięć i nowych narracji.

Przypomina to rozważania Haraway o kruchości ludzkiej natury i jednoczesnej możliwości jej przekroczenia. Działania performerki może odczytać jako próbę dekonstrukcji – jej ciało staje się jednocześnie organiczne i mechaniczne, napięte i zdehumanizowane, zdaje się być postacią na granicy człowieczeństwa, ulega ciągłej metamorfozie. Spektakl, początkowo lekki i zabawny, przekształca się w wypowiedź o eksplorowaniu ciała, aż po jego cyborgizację, i jednocześnie o transcendencji. Upadek – fizyczny, metaforyczny, duchowy – staje się nieodłącznym elementem przemiany. Aby móc powstać, trzeba upaść.

Śmierć na dwa

Niezapowiedzianą w regulaminie nagrodą było zaproszenie przez Jerzego Zonia do udziału w Festiwalu ULICA spektakli „7” w reżyserii Andreia Kamaroua, w wykonaniu studentów Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, a także „Duet on cello, piano & a heartbeat” z choreografią i w wykonaniu Katarzyny Leszek i Kacpra Szklarskiego. O tym drugim przedstawieniu jury wyraziło się, jako „magnetycznym, intymnym duecie, w którym tylko dwa ciała precyzyjnym działaniem na wspólnym oddechu budowały i czuły wielki teatr trwania i przemijania”. To także mój faworyt.

„Duet” trwa zaledwie dziesięć minut, lecz z precyzją dotyka istoty teatru ruchu. Mimo efemeryczności, działa niczym lawina. Porusza trudny temat odchodzenia kogoś bliskiego, radzenia sobie ze stratą. Co najważniejsze, czyni to w nienachalny sposób – poprzez wzajemne oddziaływanie ciał tancerzy. Katarzyna Leszek ubrana w białą, zwiewną koszulę oraz szerokie spodnie, stanowi yang dla yin – Kacpra Szklarskiego, dla którego kostiumografka Klaudia Ostrega zaprojektowała czarny strój. Choć stale przyciągają się i odpychają, nie są swoim przeciwieństwami, tak jak w chińskiej filozofii są pierwiastkami w silnej wzajemnej zależności. W eksplorowaniu ruchu przez artystów widoczne jest poszukiwanie punktów stycznych, co wpływa na organiczność ich choreografii. Współobecność ciał tworzy iluzję funkcjonowania ich jako jeden organizm. Przytłumione, ciepłe światła potęgują intymność i harmonię, do której artyści dochodzą z biegunowych pozycji. Występ jest emocjonalną prowokacją, tworzy przestrzeń na refleksję i wzruszenie. Muzyczne tło (akustyczne wykonanie „Orszuli” Michała Jacaszka i walczyka „Śmierć na pięć” Republiki w interpretacji Dobrawy Czocher i Hani Rani) udanie buduje atmosferę nostalgii.

Kilka dni wcześniej zanotowałam cytat (z niewiadomego źródła): „Twoje ciało jest pełne obrazów. A one zmieniają się z prędkością światła. Nie wiesz, które zachować. Nie wiesz, o które z nich naprawdę dbać. Wszystkie są szkicami czegoś, o czym masz tylko mgliste wyobrażenie”. Trafnie nazywa przesłanie „Duetu”: wrażenia są ulotne, a życie przemija tak szybko, że trudno uchwycić jego istotę. Teatr formy okazał się doskonałym medium do eksploracji tych tematów.

W tygodniowym programie festiwalu (8-15 września) znalazły się także wydarzenia towarzyszące: warsztaty, wykłady, spotkania z twórcami i twórczyniami, panele dyskusyjne. Festiwal dał przestrzeń tym, których głos w życiu teatralnym nie jest szczególnie słyszalny – zarówno w dosłownym znaczeniu, bo mowa o teatrze ruchu, jak i w kontekście włączenia go do mainstreamu. Zainteresowanie wydarzeniem przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Czy to zwiastuje renesans teatru ruchu? Nowa dyrekcja Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie też zapowiada w tym względzie określone działania. W przyszłorocznej formule festiwalu znajdzie się miejsce dla większej liczbie spektakli konkursowych, w tym niewykluczone, że i zagranicznych. Może takie otwarcie sezonu stanie się tradycją Teatru KTO? Zdecydowanie warto.

Agnieszka Loranc – absolwentka kulturoznawstwa i wiedzy o mediach na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, członkini krakowskiej fundacji „Chodźże do teatru”, Półfinalistka XI Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne