Gdzie moje Latte? Pyta dziewczyna przy stoliku. Jest młoda, piękna, pewna siebie. Przed nią otwarty laptop. Właścicielka patrzy na nią z rezerwą i mówi, że Latte jej nie poda. To już nie prawo, ale przywilej. W jej kawiarni takiego przywileju nie ma i nie będzie. Skończyło się - pisze Magda Fertacz w pierwszym felietonie dla e-teatru.
Dziewczyna nie pojmuje absurdu sytuacji. Od kiedy pyta? Od kiedy SYTUACJA nie pozwala mi sprzedawać Latte - Odpowiada właścicielka. Latte rozleniwia, Latte wbija w kawiarniane fotele, kanapy, krzesła, stołki. Koniec z biernym pierdoleniem. Rzygać mi się chciało, jak patrzyłam na te grupki, parki, singli popijających beztrosko Latte. Zamiast krzyczeć na demonstracjach, piją Latte, zamiast robić transparenty, piją Latte, zamiast pisać petycje, odezwy, felietony, artykuły, broszury, piją Latte. Zamiast zająć się walką o demokrację, wolność, prawa, cieszą się prawem do picia Latte. Zamiast pomagać uchodźcom, piją Latte. Ład się wali, podziały rasowe, dzieci toną, albo są rozrywane przez bomby, piją Latte. To im wystarcza. Dlatego z tym skończyłam. Jak w Warszawie odchodziły transporty do Treblinki kawiarnie były pełne, grała muzyka, niektórzy tańczyli. Pani chyba przesadza - odpowiada dziewczyna. Właścicielka wychodzi zza baru, podchodzi do stol