"Śmierć w Wenecji" w reż. Bogdana Kocy we Wrocławskim Teatrze Pantomimy. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku - dodatku Kultura.
"Śmierć w Wenecji" we Wrocławskim Teatrze Pantomimy to podróż w czasie do krainy mocno wyblakłych obrazów. Nie pantomima i nie dramat. Jakbyśmy oglądali album z reprodukcjami drugiej świeżości - tyle w nim życia, ile szelestu rycin. Spektakl Bogdana Kocy to kaprys artysty - statyczne tasowanie obrazów, które znamy z filmów Felliniego, z obrazów z epoki Witkacego, ze spektakli Grzegorzewskiego. Literacki pretekst, czyli proza Tomasza Manna, wydaje się odległy, bo kompletnie odarty na scenie z namiętności i wiarygodnych relacji między bohaterami. Tu nikt nikogo nie kocha - ani na całe życie, ani śmiertelnie. Dantejski pomysł wędrówki przez życie, od szczenięcych lat i pierwszych zauroczeń seksem, podróżą, błazenadą po pytania stawiane w godzinie śmierci mógł zaintrygować. Czy sztuka ocala wątpiących? Czy pożądanie może być siłą wiodącą ku spełnionemu pięknu? Współczesny teatr, który unika zdarzeń, nuży. Niepostrzeżenie s