Ociekająca krwią, odważna komedia Martina McDonagha obroniła się przed kielecką publicznością Odważną decyzję podjęli dyrektor teatru Piotr Szczerski i reżyser Bartłomiej Wyszomirski. "Porucznik z Inishmore" młodego irlandzkiego autora Martina McDonagha to całkiem świeża (prapremiera światowa w 2001 roku!) sztuka. Tak świeża, że u nieprzyzwyczajonego do czegoś podobnego widza może wywołać niestrawność. Za "coś podobnego" uważa się sztuki brytyjskich i niemieckich brutalistów. "Porucznika z Inishmore'" również można wepchać do tego worka - podobnie jak w "Shopping and fucking" Ravenhilla. a może nawet obficiej, leje się tu krew, drastyczne sceny i dosadne słownictwo wypełniają od początku do końca sztukę. A jednak dalsze porównywanie traci sens, kiedy zastanowimy się, co stanowi o szczególnym miejscu sztuki McDonagha. W przeciwieństwie do Ravenhilla, który pokazuje brudny świat i poraża jego drastyczną wizją,
Tytuł oryginalny
Zły kotek
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Kielce nr 274