Renesans Leopolda Tyrmanda. Siedzę w Teatrze Powszechnym na adaptacji "Złego" i zastanawiam się, z czym mi się to kojarzy. I nagle olśnienie - "Lalka". W samym środku stalinizmu Poldek wystrzelił bestsellerem, którego poczytności zazdrościli mu wszyscy, zwłaszcza koledzy. Napisał kryminał, który uwzględnia realia epoki, pominął "Słoneczko" i inne rekwizyty czasu, zachował obyczaj i opisał - niczym w "Expressie Wieczornym" - jak wyglądała Warszawa. Tak jak Prus nie uwzględnił cara ani okupacji, tak Tyrmand pokazał życie stolicy, omijając wszelkie rafy socjalizmu. Wielka sztuka. Nawet przestępstwo polega na kradzieży biletów na mecz Polska - Węgry. Pamiętam taki mecz na Stadionie WP w 1948 roku. Przegraliśmy tylko 2:6. Ale z całą bandą prezesa Merynosa i Olimpii Szuwar wróciłem w pamięci do warszawskiego zwycięstwa Stanisława Królaka w Wyścigu Pokoju. Jak tu się dostać na Stadion WP bez biletu? Byłem z synkiem Grzesiem, tłum od Al
Tytuł oryginalny
Zły
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita (dodatek) nr 260