Adolf Nowaczyński, zjadliwy satyryk, pamflecista i publicysta, przez długie lata był pisarzem nieomal całkowicie zapomnianym. Dziś pamięć o Nowaczyńskim zaczyna ożywać głównie z uwagi na jego twórczość dramaturgiczną. Dość dziwną i osobliwą. Całymi partiami grafomańską, a jednak przecież po przeprowadzeniu odpowiednich zabiegów, wymieceniu z niej grafomańskiego śmiecia, nadającą się do grania. Sztuki Nowaczyńskiego są rozpisanymi na setki stron dramaturgicznymi kolumbrynami i dziś w płodzeniu dramatów równie długich dorównuje mu chyba tylko Hochhuth. Aby trafić na scenę, utwory takie muszą przejść wstępną obróbkę. Wystawiając dwa lata temu w Teatrze "Wybrzeże" "Cyganerię warszawską", Stanisław Hebanowski - jako reżyser spektaklu - posłużył się nie więcej jak jedną trzecią tekstu Nowaczyńskiego. Gdańskie przedstawienie było więc w gruncie rzeczy teatralną adaptacją. I nie inaczej rzecz się przedstawia z następną, powoj
Źródło:
Materiał nadesłany
Fakty, Bydgoszcz