Były sobie dwie siostry: Kasia i Bianka. Obie ładne, ale starsza, Katarzyna słynęła z ognistego temperamentu, ciętego języka i nieopisanej kłótliwości, podczas gdy młodsza, Bianka była uosobieniem wszelkich cnót. I to właśnie ją bardziej kochał tatuś i o jej względy zabiegali mężczyźni, a Kasi-złośnicy wszyscy woleli schodzić z drogi. Aż pojawił się Petruchio, pędziwiatr łasy na majątek, któremu zła sława Katarzyny nie przeszkodziła w doprowadzeniu jej do ołtarza. A poślubiwszy złośnicę, dołożył wielkich starań, by wychować ją na pokorną, posłuszną mężowi żonę. I udało mu się, ku zdumieniu i zazdrości pozostałych panów, przeobrazić złośnicę w baranka. A tymczasem jej siostra po zamęściu pokazała "charakterek". Tak - przyznajmy - bywa i w życiu. Tak też jest w "Poskromieniu złośnicy" Szekspira, komedii, którą właśnie wpisał do swego repertuaru Teatr "Wybrzeże". Sztukę wyreżyserowała na sopockiej scenie kamera
Tytuł oryginalny
Złośnica z komplekasami
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 75