Film Kubricka ukazywał futurystyczną wizję tego, co może stać się z cywilizacją europejską. Dziś z niepokojem zastanawiam się, czy ta wizja właśnie się nie spełnia.Nasz spektakl będzie rodzajem filozoficznej przypowieści, pytamy o powód wyboru zła jako drogi poznawania rzeczywistości. - mówi Jacek Bunsch, reżyser "Mechanicznej pomarańczy" w Teatrze Ludowym w Krakowie.
Z Jackiem Bunschem, reżyserem "Mechanicznej pomarańczy" w Teatrze Ludowym, rozmawia Urszula Wolak Muzyka Beethovena i świat pełen zła i agresji. Taka będzie pańska "Mechaniczna pomarańcza", której premierę zaplanowano w piątek? - Muzykę Beethovena na pewno usłyszymy, ale w nieco specyficznej formie, przefiltrowanej przez współczesność. To będzie pewien rodzaj remiksu, zjawiska typowego dla współczesności. Problem zła stał się także jedną z najistotniejszych kwestii w naszej inscenizacji. Powieść i film "Mechaniczna pomarańcza" wzbudzają od lata spore kontrowersje. Czym zaskoczy widzów pańska inscenizacja dzieła Burgessa? - Film Stanleya Kubricka ukazywał futurystyczną wizję tego, co może stać się z cywilizacją europejską. Dziś z niepokojem zastanawiam się, czy ta wizja właśnie się nie spełnia. Upływ czasu wydobył też z powieści inne akcenty. Jakie? - Nasz spektakl będzie rodzajem filozoficznej przypowieści, pytamy o pow