Jedyną jak dotąd biografię Węgierki napisała w 1960 r. Leonia Jabłonkówna. Zaczynając swoją książkę pisała, że "życie i twórczość Aleksandra Węgierki, wybitnego aktora i jednego z najznakomitszych reżyserów w dziejach sceny polskiej, są dla obecnej generacji niemal nieznane". Nam trzeba dodać, że przynajmniej dla części obecnej generacji niepotrzebne - pisze Andrzej Lechowski w Kurierze Porannym.
Czasem słucham przejmującej, pięknej 7 symfonii Dymitra Szostakowicza. Chyba jednak zejdę do konspiracji i słuchać jej będę wyłącznie w słuchawkach, żeby sąsiedzi nie dowiedzieli się o moich nagannych praktykach i wypaczonym guście. Smutek ogarnął mnie też, gdy pomyślałem, że już może nigdy nie usłyszę tego dzieła w żadnej polskiej sali koncertowej. Powód? Oczywisty. 7 symfonia ma tytuł Leningradzka. No właśnie LENINgradzka. Źle się kojarzy. A i sama postać kompozytora też musi budzić nienajlepsze skojarzenia. Był bowiem Szostakowicz beneficjentem komunistycznego systemu. W myśl dekomunizacyjnej ustawy może już nie pojawić się w koncertowych programach. Te refleksje, przyznaję, źle się kojarzące, dopadły mnie w kontekście ponownego pojawienia się sprawy Aleksandra Węgierki jako patrona Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Koronnym argumentem inicjatorów wymazania imienia patrona białostockiej sceny jest to, że był teatr Aleksandra