"Carpe diem" w choreogr. i reż. Ewy Wycichowskiej w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Każdy po swojemu rozumie i traktuje horacjańską ideę "carpe diem". Jedni traktują ją jako filozofię życia, inni praktykę - odmianę hedonizmu, niczym nieskrępowanej wolności. Ewa Wycichowska pozwoliła tę antyczną myśl pokazać każdemu realizatorowi i uczestnikowi przedstawienia po swojemu, rezerwując dla siebie rolę kogoś, kto próbuje scalić kawałki rozbitego lustra. Ale te kawałki ku jej zadowoleniu - jak sądzę - nie przystają do siebie, nie można z nich odtworzyć ani ludzkiej historii, ani nie można stworzyć obrazu rzeczywistości zapisującego stan na tę jedną tylko chwilę. Są w tym przedstawieniu momenty przejmujące - jak choćby chochole tańce kuliste pod koniec spektaklu i zupełnie banalne - sceny z paprotką czy fragment z sypiącym się konfetti. Jak się mają do siebie? Nijak moim zdaniem. Ale tak właśnie jest w życiu. Dla jednych najważniejszą chwilą jest zapach ziemi, kiedy sadzą paprotkę albo jakąkolwiek roślinę, a dla innyc