Kontrowersje wokół krakowskiego przedstawienia "Miłości" zaczęły się jeszcze przed premierą. Najpierw trochę dziwnie zachował się szacowny "Dialog", miesięcznik teatralny, który wydrukował najnowszą sztukę {#au#87}Mrożka{/#} opatrując ją komentarzami i egzegezami autorytetów. Zachwycili się więc dramatem wybitny pisarz, Stanisław {#au#1277}Lem{/#} i ceniony krytyk Tadeusz {#os#7260}Nyczek{/#}, dobre słowo znalazł dla niego znawca Rosji, Andrzej {#os#19722}Drawicz{/#}. Nie zachwycił się tylko chyba przewidywany inscenizator "Miłości na Krymie" Jerzy {#os#1115}Jarocki{/#}, któremu Sławomir Mrożek może zawdzięczać przynajmniej połowę teatralnych sukcesów na polskich scenach. Tadeuszowi {#os#1006}Bradeckiemu{/#}, człowiekowi kulturalnemu, a przede wszystkim dyrektorowi sceny, dla której dramat powstał, nie pozostało nic innego jak znaleźć innego reżysera. Maciej {#os#293}Wojtyszko{/#} przez całe życie marzył, aby zro
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas Krakowski nr 91