EN

16.07.1965 Wersja do druku

Zjawy, talerze i franty (fragm.)

BARDZO dziwny to spektakl. Ma się wrażenie, że się jest w jakimś upiornym teatrze fanta­styki, że to teatr - koszmarny sen, po którym, jak po koszmarnym śnie, trzeba mówić - precz maro, zgiń maro! Piszę o "SONACIE WIDM" Augusta Strindberga, wystawionej w stołecznym "KAMERALNYM", o bar­dzo interesującym, bardzo specyficz­nym przedstawieniu. Wbrew ponie­którym nie radziłbym szukać w nim tzw. głębszych znaczeń. Nie szukał ich zdaje się również reżyser Jerzy Kreczmar, pokazujący jakby w zakoń­czeniu przysłowiową figę tym, którzy by chcieli dzielić włos na czworo. Po prostu i przede wszystkim zabawa z dreszczykiem, koszmarna zabawa, którą jednocześnie Kreczmar mi­strzowsko przygotował, łącząc tu wybornie świat realny z nadrealnym i angażując tak znakomitych aktorów, jak m. in. Zofia Małynicz; Barbara Ludwiżanka i głównie Bronisław Pawlik. Trudno byłoby streszczać ten spektakl. Zmarły wychodzi oto w pewnym momencie z domu na ulicę, o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zjawy, talerze i franty (fragm.)

Źródło:

Materiał nadesłany

Żołnierz Wolności nr 167

Autor:

Jeremi Czuliński

Data:

16.07.1965

Realizacje repertuarowe