"Madama Butterfly" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Krakowskiej. Pisze Paweł Dybicz w Przeglądzie.
Waldemar Zawodziński zrobił "Madamę Butterfly" w Operze Krakowskiej "po bożemu". Ale trzeba życzyć każdemu, żeby to "po bożemu" było tak współczesne i nowatorskie. I nie chodzi o to, że reżyser w pełni wykorzystał techniczne możliwości sceny. Nowoczesność arcydzieła Pucciniego nie polega na tym, że Zawodziński wprowadził do niego sumo czy inne walki [wschodnie, ale na tym, że niezwykle umiejętnie stworzył widowisko, w którym scenografia (jego autorstwa), kostiumy (Marii Balcerek) i choreografia (Janiny Niesobskiej) współgrają, podnosząc jeszcze bardziej muzyczne walory opery. Feeria barw, przepiękne stroje oraz ruch sceniczny przykuwają oko i na długo zapadają w pamięć. Do tego dochodzi oczywiście wykonanie solistów, a w wielu wypadkach ich gra aktorska. W drugiej premierze najbardziej pod tym względem wyróżniał się w roli Sharplessa Leszek Skrla, który nie tylko śpiewem dawał do zrozumienia, jak niewdzięczną przychodzi mu, jako ko