Porządek symboliczny miesza się w "Psalmie" z bardzo dosłownym odczytaniem biblijnych motywów. W Psalmie 23, który puentuje spektakl, pełno odniesień do tematu znalezienia własnego miejsca na ziemi, ułożenia sobie życia, poszukiwania "zielonych pastwisk" i wód - o spektaklu Jerzego Lacha z Teatru Opera Modern, gościnnie w STUDIO teatrgalerii w Warszawie w ramach XIV Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera pisze Zuzanna Liszewska-Soloch z Nowej Siły Krytycznej.
Przedstawienie Teatru Opera Modern w reżyserii Jerzego Lacha otwiera scena wyrzucenia Śmierci (Grzegorz Hardej) za bramy Babilonu. Zakapturzona postać o bladej twarzy Arlekina, która jest zarazem uosobieniem Sztuki (Artysty), pisze na murach: "mane, tekel, fares"(hebr. "obliczono, zważono, podzielono"), zwiastując upadek miasta. To Babilon bardzo współczesny, następna scena ma zupełnie inny klimat, bardziej przyziemny i materialny. Akcja rozgrywa się tu i teraz, a może nawet w niedalekiej przyszłości. Babilon zaproponowany przez twórców "Psalmu" to królestwo portali społecznościowych, używek i pieniędzy. Z telewizora w zimnym apartamencie należącym do Prezesa i jego Żony (Artur Janda i Monika Łopuszańska) sączą się zatrważające wiadomości z Aleppo. Prezesowa lajkuje zdjęcia przerażonych dzieci z ogarniętego wojną kraju. Taka publicystyka w teatrze może irytować, ale bywa przejmująca. Widz konfrontuje się z pytaniami o własną obojętność, ego