Taki aktor to musi na kilku robotach ciągnąć, inaczej nie wydoli. Niektórzy od tej roboty to normalnie jazdy dostają i już nie czają, gdzie i co grać - pan Tosiek z komentuje "Rozkłady jazdy" w Teatrze Na Woli w Warszawie.
- Był pan, panie Tośku, na najnowszej komedii "Rozkłady jazdy" w Teatrze na Woli? - Byłem, ale to w ogóle żadna komedia nie jest, tylko normalny dramat. - Jak to? Nie podobał się panu specyficzny czeski humor Petra Zelenki? - Jaki humor? Weź, przestań z tą Zielonką. Miała być wesoła komedia, tak? Najlepsza zabawa w mieście, pisało w "Gazecie", tak czy nie? A co zobaczyliśmy z Sandrą? Ogólną ściemę zobaczyliśmy oraz masakrę. Przychodzimy, siadamy, gaszą światło, a tu aktorzy, zamiast zaczynać, dekoracje przestawiają, coś tam po kątach gadają, to otworzą jakieś drzwi, to znów zamkną, ogólnie nie wiadomo, o co biega. Do tego jeden koleś dialogi z serialu wojennego zaczął czytać: "Hande hoch! Ruki wwierch!". Normalnie czeski film. - Ale, panie Tośku, to był zamierzony chwyt dramatopisarza, który chciał w ten sposób pokazać życie za kulisami teatru. A czytający dialogi filmowe bohater to aktor, który z przepracowania pomylił sc