Wreszcie. W Zielonej Górze rozpoczął się wyczekiwany przez dziesięciolecia Festiwal Kabaretowy.
Tłum spragnionych śmiechu wypełnił po brzegi ogromną aulę na Uniwersytecie Zielonogórskim. Cztery dni potrwa śmieszne święto. Miejsca stojące, siedzące i leżące w auli przywykłej do nudnych sympozjów były pozajmowane. Zielona Góra słynie z żużla i kabaretów - dlatego prowadzący galę Przemek Żejmo założył kombinezon żużlowca, a Jarek Sobański przyciasny surdut w kolorze ecru, ale za to z czerwonym kwiatkiem. Na widowni zasiedli głównie zielonogórzanie, choć pojawili się goście z innych miast - Poznania, Szczecina - Wzięłam wolne w pracy. Miałam kilka dni zaległego urlopu. Przyjechałam z narzeczonym na terapię śmiechem - mówiła młoda gorzowianka Hanna Ślusarczyk. Pierwszy wieczór miał charakter wybitnie zielonogórski. - Nie po to wychowywaliśmy sobie całe Zagłębie Kabaretowe, żeby teraz śmiać się z żartów z eksportu. Z niewielu rzeczy możemy być w mieście dumni. Ale z kabaretów to na pewno - powiedziała chwilę pr