Dla dyrektora aktor po 30. to trup - mówią zwalniani aktorzy. - Ja po prostu nie mam im do zaproponowania żadnych ról w przyszłym sezonie - tłumaczy dyrektor zielonogórskiej sceny.
W dwóch ostatnich premierach w Teatrze Lubuskim, czyli "Kasparze Hauserze" i "Tektonice uczuć", grali głównie nowi aktorzy. To efekt polityki dyrektora Roberta Czechowskiego [na zdjęciu]. Niemal na każdej konferencji prasowej przedstawia świeżo upieczonych absolwentów szkół teatralnych. Dla nich zlikwidował funkcję zastępcy dyrektora. Dzięki temu powstały trzy etaty. Miejsca aktorom ustępują pracownicy, którzy przeszli na emeryturę, a także "starzy" aktorzy. Wojciech Czarnota w Teatrze Lubuskim występował od dziewięciu lat. Według Czechowskiego musi odejść. Czarnota z żalem mówi, że zatrudniona ostatnio młodzież jest słaba aktorsko i tylko niepotrzebnie przeludniła zespół. - Aktor musi grać, ale przy takim wielkim zespole to prawie niemożliwe. Chyba że robi się dużo spektakli. Ale tych za wiele nie ma - tłumaczy Czarnota. O swoich występach przez ostatni rok mówi, że to były sceniczne ochłapy. Sam zaczął z innymi starszymi aktorami