Krzysztof Warlikowski odniósł sukces w Monachium także dlatego, że poskromił swoją wyobraźnię - o "Naznaczonych" w Bayerische Staatsoper pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Monachijska Staatsoper jest dla niego szczęśliwa. Nawet gdy debiutując tu dziesięć lat temu "Eugeniuszem Onieginem", nawiązał do filmu "Tajemnica Brokeback Mountain", czym rozsierdził znaczną część widowni, to i tak spektakl utrzymywał się w repertuarze przez kilka sezonów. Potem była "Kobieta bez cienia" - jedna z najlepszych inscenizacji operowych w jego karierze. A obecna premiera zrealizowana przez Krzysztofa Warlikowskiego została przyjęta entuzjastycznie. Ma to szczególne znaczenie, bo zapowiadano ją jako najważniejsze wydarzenie tegorocznego Festiwalu Operowego w Monachium, imprezy bardzo prestiżowej i o ogromnej tradycji. Ponadto polskiemu reżyserowi powierzono dzieło istotne dla kultury niemieckiej - "Gezeichneten" Franza Schreckera. Wyuzdany raj U nas jest ono kompletnie nieznane, nie ma nawet dobrego polskiego tytułu. W rozmaitych opracowaniach funkcjonuje jako "Naznaczeni", choć może należałoby raczej używać określenia "Stygmatyzowani". Nie