EN

21.03.1998 Wersja do druku

Zgubiony w Saragossie

Bywa, że ciekawy scenariusz rozsypuje się w realizacji; przygody takie, dalibóg, winny jednak omijać pierwszą de nomine scenę Rzeczpospolitej i jednego z jej najambitniejszych twórców. Pisząc swój "romans sceniczny" Tadeusz Bradecki wziął najlepsze sekwencje z własnej adaptacji "Rękopisu znalezionego w Saragossie" (z powodzeniem wystawionej ongiś w Starym Teatrze) i obudował je opowieścią o ostatnich dniach Jana Potockiego w rodowej Uładówce. Zziębniętemu, opuszczonemu filozofowi zafundował korowód ognistych widm z kart powieści; pomiędzy pisarza i jego postacie rozpisał dyskurs o krańcowym rozczarowaniu racjonalisty. Nie potrafił jednak na scenie Narodowego tchnąć życia w ów dworek na Podolu, tak odległy od Europy roztańczonej walcem wiedeńskim, ponapoleońskim. Misiowaty Jerzy Łapiński mało znalazł w sobie goryczy mądrego ekscentryka, gderliwy rządca i rozśpiewana służka zmienili się w schematyczne figurki. I spektakl od pierwszych chwil

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Polityka" nr 12

Autor:

js [Jacek Sieradzki]

Data:

21.03.1998

Realizacje repertuarowe